sobota, 24 sierpnia 2013

4.

Zayn podszedł do ławki i usiadł. Ja dalej stałam w tym samym miejscu. 
-Siadaj sobie.- podeszłam do ławki i chciałam usiąść koło Zayn'a, ale ten mnie posadził sobie na kolanach i mocno przytulił. Nie on mnie o mało co nie połamał. 
-Lou powiedział mi, że wiesz o Patrycji. Więc chcę Ci to wytłumaczyć. 
-Ok. Czekam. Tylko mógłbyś mnie tak nie ściskać, bo mnie połamiesz. 
-Dobrze, przepraszam. 
-Nic się nie stało Zayn. 
-No to może zacznę od początku. Patrycja...

Oczami Zayn'a.
Po telefonie Niall'a i Gabi udaliśmy się do szpitala. Jako, że nie mieliśmy samochodu zamówiłem taxi. Gdy weszliśmy do środka, nie wiedzieliśmy gdzie jest reszta. Zadzwoniłem do blondynka. Byli pod salą sześćdziesiąt dziewięć. Powiedziałem to Lenie.
-Zayn gdzie to jest?- zapytała.
-Trzeba wjechać windą na trzecie piętro.
-W-windą?- przestraszyła się dziewczyna.
-No tak, a co to jakiś problem?
-No ja mam lęk przed jazdą windą. Jak miałam pięć lat to utknęłam w jednej sama.
-Acha. To zrozumiałe, ale ze mną nie masz się czego bać w razie czego Cię obronię. - powiedziałem dumnie, ale szczere mówiąc chciałem się śmiać.
-No ok.- uff dała się namówić szczerze mówiąc nie mam ochoty zapitalać po schodach na trzecie piętro. Gdy już wjechaliśmy windą Lenie ulżyło. Poszliśmy pod salę do Leny podbiegła Gabrysia i się przytuliła. Była cała zapłakana. Ciekawe co się stało.
-Już cicho. Co się stało mała?- zapytała Lena
-Jagoda i Harry m-m-mieli w-w-w-w-w-wypadek.- wyszlochała
Co, ale jak to?- Lena nie dawała za wygraną.
-No jechali samochodem i mieli wypadek tyle wiemy. - powiedział nad zwyczaj spokojny Lou. Przecież Hazza to jego przyjaciel i to jeszcze najlepszy nie martwi się o niego.
-Co z nimi?- dalej pytała dziewczyna.
-Z Harry'm wszystko dobrze jest tylko lekko poobijany. Jagoda ma teraz jakieś badania, ale nie wiemy gdzie. Jest z nią Harry.- powiedział Daddy.
-Harry z nią jest. - powiedziała.
-No tak. Patrz właśnie idzie z lekarzem. O tam.- pokazał swoim paluchem Lou. Wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku. Lekarz był zadowolony więc nią wszystko dobrze, ale Hazza zdenerwowany. Ciekawe co przeskrobał ten kretyn. Jeszcze z dziewczyną, którą zna lekko ponad tydzień. Podeszli do nas.
-Co z nią?- zapytała najbardziej ogarnięta osoba po Liam'ie jaką znam.
-Pani Jagodzie i dziecku na szczęście nic się nie stało.- Co? Kurwa Styles coś ty zrobił. Życie Ci nie miłe Paul nas wszystkich za to zabiję. Ja nawet nie zdążę powiedzieć Lenie co do niej czuję. Z rozmyśleń wyrwało mnie.
-Jakie dziecko? Harry o co tu chodzi?- zapytała teraz już na pewno najbardziej ogarnięta z nas wszystkich Lena. Nawet Liam'a zatkało i Lou nie dobijał głupimi komentarzami.
-Z badań wyszło, że pani Jagoda jest w ciąży.- powiedział lekarz. Lena spojrzał na Harr'ego zresztą ja zrobiłem to samo, ten za to podziwiał podłogę.
-Z kim? Czyje to dziecko? Możemy się z nią zobaczyć.- teraz głos zabrała najmłodsza z nas Gabi.
-Tego nie wiem, ale zaraz pielęgniarka powinna przewieść panią Jagodę na salę. Teraz przepraszam muszę iść do innych pacjentów.
-Dobrze. Dziękujemy.- dodała Gabrysia. Po chwili przywieźli przyszłą panią Styles. Przynajmniej tak mi się wydaję.
Nie patrzyła na nas i tak jak lokers podziwiała podłogę. Ciekawe co oni w niej widzą takiego ładnego. Lena podeszła do niej i przytuliła. Kurde ona przytula w tym szpitalu wszystkich oprócz mnie. Czuje się zazdrosny. No, ale nie można powiedzieć, że nie jest super dziewczyna, która chce dla wszystkich dobrze.
-Dziękuje myślałam, że mnie zbluzgacie.- powiedziała roztrzęsiona Jagoda.
-Co, ale czemu?!- zapytała zdziwiona Lena.
-Przestałyście się mną przejmować pięć lat temu kiedy przedstawiłam wam Gabriellę.
-O czym ty gadasz. Teraz to zgłupiałaś. Dla mnie zawsze byłaś i będziesz jak siostra. Martwiłam się o Ciebie. Zastanawiałam się jak Ci pomóc gdy wyjechał Marcel. Nigdy o tobie nie zapomniałam i zapomnieć nie chcę. Kocham Cię.- Co jak to ją kochasz. To był cios poniżej pasa.
-Na prawdę.Ja Ciebie też.- jakie to słodkie nawet za słodkie.
-Dobra teraz powiedz nam z kim to dziecko?- zapytała prosto z mostu Lena. Nie wiem jak inni, ale ja już mam kandydata na ojca.
-No z.z.z. no ten z....- jąkała się albo zwlekała odpowiedź.
-Z Harry'm.- no nie Lena czyta mi w myślach.
-T-t-t-tak. Skąd wiedziałaś?
-Wiesz mam oczy i widzę jak na siebie patrzycie. Zresztą od jakiś dziesięciu minut wpatruje się w podłogę co nie jest normalne.- nie no kocham ją. Ta nie patrzy tylko mówi co myśli.
-Aż tak widać.- zapytał loczek wpatrując się jeszcze intensywniej w podłogę. Kurde ten chce zrobić w niej dziurę i zapaść się pod ziemię.
-Oj no już przestań jesteście dorośli. Spój na nas. Nikt nie ma do Ciebie pretensji. Do żadnego z was.- powiedziała moja przyszła żona. Przynajmniej mam taka nadzieję.
-D-d-dziękuje Lena.- podszedł i ją przytulił.Łapy precz Styles. Jednak jego dalsze poczynania zwaliły mnie z nóg-szczerze mówiąc ładnie wyglądasz. Ty Zayn też. Nasz Bad Boy ma garnitur. Święto. Zayn gdzie byliście.- wrócił dawny wścibski i wkurwiający Harry. Wolałem tego z przed pięciu minut. No i teraz zaczął się najgorszy moment mojego życia od jakiś 3 lat.
-Na p...- chciała powiedzieć Lenica, a Harry w tym czasie podszedł do Jagody i ją przytulił. Jak się tak na nich patrzy to nawet fajnie razem wyglądają. Pasują do siebie. Ciekawe czy aj i Lena też byśmy tak do siebie pasowali.
-Na spacerze.- powiedziałem
-Nie byliśmy na – zbuntowała się Lena, ale tak ładnie wygląda jak się złości.
-Na spacerze Kochanie.
-Nie mów do mnie kochanie.- powiedziała ostro. Z planów ślubnych nici.- ibyliśmynaplażytambyłotakładnieicudowniespędziłamtenwieczór.- szcerze mówiąc nic z tego nie zrozumiałem. Liczę na to że inni też nie. Jednak cztery słowa ugrzęzły mi w pamięci ładnie, cudowny i ten wieczór. Czyli jest zadowolona.
-Gdzie Kurwa?- zapytał Lou. Czyli nie zrozumieli Uff.
-No na – znowu jej przerwali. Nie chce, żeby chłopcy wiedzieli gdzie byliśmy. Za dużo o mnie wiedza i mogą coś powiedzieć Lenie.
-Spacerze.- dokończyłem
-Nie kłam byliśmy na.
-Spacerze.
-Nie na.
-Spacerze.
-Nie no kurna Zayn byliśmy na
-Spacerze.
-Noż Kurwa Malik byliśmy na.- mocno się wkurwiła teraz dopiero się zacznie.
-Spacerze.- kłóciliśmy się już dobre dziesięć minut. Lena co chwilę mnie wyzywała. Nie powiem zabolało gdzieś w głębi serca ostatnio bolało mnie tak 3 lata temu, ale się nie poddałem i dalej szedłem w zaparte.
-To gdzie w końcu byliście?- zapytał głodomor.
-Na. - zaczęła Lena.
-Spacerze.- dokończyłem za nią. Niech się dziewczyna nie wysila za mocno.
-Nie. Zayn chodź na słowo.- nie czekając na odpowiedź odciągnęła mnie od reszty.
-Co ty kurwa do jasnej ciasnej anieli odpierdalasz Ne wesz, że nie wolno kłamać. Każde małe dziecko o tym wie. Nawet Nikola.
-Tak masz rację święta Nikola i jej jeszcze bardziej święty brat Kuba są najlepsi, a ja to tylko głupia rozpieszczona gwiazdka. -nie wytrzymałem i wybuchłem. Nie powinienem krzyczeć na Lenę nie tak mnie wychowano, ale ja już mam dość rozmów na temat jej byłego. Z tego co mi mówiła to już przeszłość to po co o nim tyle gada. Sam nie mam nic do Kuby i nikoli są spoko, ale już nie wyrabiam.
-O co Ci teraz chodzi?- zapytała dziewczyna.
-Dobra weź skończ od jakiegoś tygodnia słyszę tylko o Kubie i Nikoli jacy to oni są biednie. Ty jesteś ślepa czy głupia,a może to i to. Wiesz co ja spadam przekaż to reszcie.
-Ale Zayn.- powiedziałem powstrzymując się chyba od płaczu. Teraz miałem to w dupie.
-Spadaj.- powiedziałem i odszedłem. Dziewczyna coś jeszcze mówiła, ale ją olałem. Po wyjściu ze szpitala odpaliłem fajkę i zamówiłem taxi. Modliłem się, żeby do tego czasu nikt z zespołu nie wychodził ze szpitala. Postanowiłem udać się w jedno miejsce, o którym wiem tylko ja i chłopaki. Przynajmniej mam taką nadzieję. Po trzydziestu minutach byłem na miejscu. Nic tu się nie zmieniło od 3 lat. Czarny grobowiec na nim jej imię nazwisko i zdjęcie. Była taka piękna i młoda, to wszystko moja wina. To ja powinienem tu leżeć nie ona. W koło było dużo kwiatów i zniczy. Większość ode mnie i chłopaków. Zacząłem do niej mówić. Zawsze tu przychodziłem po kłótni z chłopakami, rodziną, po hejtach ze strony antyfanów. Po rozstaniu z dziewczynami, których szczerze mówiąc nie kochałem. Zawsze z nią gadałem. To miejsce przynosiło mi jakąś ulgę.
Po pewnym czasie zadzwoniłem do Lou, żeby po mnie przyjechał. Sam nie wierzyłem w to co usłyszałem on był u Leny. Mojej Leny. Poprosiłem, żeby przyjechał, ale bez niej. Na razie nei chcę jej widzieć. Obiecał mi to, że będzie sam. Był po jakiś piętnastu minutach. Lecz była z nim ona. Chłopak na ucho powiedział mi, że Lena nie wiedziała o co chodzi i się obwiniała więc jej powiedział o Pati. Co, no ochujał chłopak. To miała być tajemnica zespołu. Lena z tego co wiem nie jest w zespole. No nic. Przez ten czas zrozumiałem, ze dziewczynie należą się przeprosiny i wytłumaczenie całej tej sytuacji. Podszedłem do niej.
-Lena przepraszam. Mogę Ci to wytłumaczyć.- zacząłem
-Dobra.- powiedziała bez entuzjazmu, ale najważniejsze, że się zgodziła.
-Lou zostawisz nas samych.
-No pewnie.- powiedział i poszedł.
Usiadłem na ławce. Lena dalej stała w tym samym miejscu.
-Siadaj sobie.- podeszła. Chciała usiąść koło mnie, ale posadziłem ją sobie na kolanach i mocno przytuliłem.- Lou powiedział, że wiesz o Patrycji więc chcę to wytłumaczyć.
-Ok. Czekam Tylko mógłbyś mnie tak nie ściskać, bo mnie połamiesz.
-Dobrze . Przepraszam i przepraszam za to, że nazwałem Cię głupią i ślepą.
-Nic się nie stało Zayn. To już przeszłość. Liczy się to co tu i teraz.
-No to może zacznę od początku. Patrycja byłą moją pierwszą prawdziwa miłością. Po niej miałem dużo dziewczyn, ale żadnej tak nie pokochałem. Dopóki nie pojawiłaś się ty Leno Carnecka.
-Czarnecka głuptasie.
-Nie czepiaj się masz trudne nazwisko.
-No ok. Opowiadaj dalej.
-Razem byliśmy rok. Cały rok. Tego dnia, którego był wypadek mieliśmy rocznicę. Zabrałem ją do restauracji, ale nie tej co dzisiaj Ciebie, potem pojechaliśmy na plażę. Gdy z niej wracaliśmy na nasz pas wjechało auto. Zacząłem na nie trąbić. Jednak nie zjechało. Chciałem zrobić unik, ale mi się nie udało i samochód wjechał prosto w tą część gdzie była Pati. Na chwilę straciłem przytomność, przynajmniej tak mówili lekarze. Jednak po przebudzeniu byłem już w karetce w drodze do szpitala. Żaden lekarz z niej nie chciał mi powiedzieć co z Patrycją. W szpitalu robili mi różne badania, a ja dalej pytałem o dziewczynę. Ty to rozumiesz nikt mi nie chciał powiedzieć co z nią. Dopiero po kilku godzinach nadań w szpitalu spotkałem rodziców mojej dziewczyny, to oni powiedzieli mi, ze zginęła na miejscu. Rodzina Pati chciała zorganizować pogrzeb i za niego zapłacić, ale ja się na to nie zgodziłem. Z pierwszych zarobionych pieniędzy wyprawiłem jej pogrzeb. - na chwilę przerwałem Wytarłem spływające łzy i zacząłem mówić dalej.- Jako takie nasze pożegnanie. Wtedy pomogli mi chłopcy i pierwszy raz udowodnili mi, że są prawdziwymi przyjaciółmi. Lekarze doszli do wniosku, ze mi się nic nie stało i tego samego wieczora byłem wypuścili mnie do domu. Od razu wziąłem się za organizowanie pogrzebu. Zacząłem na następny dzień od przeprosin rodziny Patrycji. Na szczęście mi wybaczyli. Do tej pory mamy dobry kontakt. Staram się do nich zaglądać jak jestem w Londynie, pomagać finansowo. Patrycja ma siostrę teraz ma piętnaście lat i przechodzi okres buntu. Gdy tam przychodzę obwinia mnie o śmierć Pati i wygania z domu.Nie wiesz jak to boli. Jeszcze trzy miesiące temu nie odstępowała mnie na krok. Boje się , że to jej nowi koledzy ją tak zmienili i nie wiem jak jej pomóc. Zwłaszcza, że obiecałem to jej rodzicom. To jest naprawdę złe towarzystwo piją palą i ćpają a nie mają nawet jeszcze szesnastu lat.
-Jakoś damy sobie z tym radę. Znam takie fajnie przysłowie "Co Cię nie zabije to Cię wzmocni."
-Oj liczę na to. Pasuje do tej mojej historii. W wypadku nie zginąłem, ale on mi pomogł. Lena mam do Ciebie jeszcze jedną prośbę.
-Tak jaką?- zapytał
-Mogłabyś mi przeczytać nazwisko Pati, bo ono jest tak skompilowane jak twoje.
-Hahaha. No pewnie. - dziewczyna się zaśmiała,ale się zgodziła. Boże jak ona się ładnei uśmiecha.
-Adamczyk- powiedziała to tak jak Patrycja gdy mi się przedstawiała.
-Dziękuje jesteś Kochana.

Oczami Leny
Gdy Zayn poprosił mnie o przeczytanie nazwiska Patrycji. Uznałam to za śmieszny pomysł, ale sie zgodziłam. Wstałam podeszłam bliżej, bo nie widziałam z daleka.
-Adamczyk-Kurde skąd kojarzę to nazwisko. Tylko skąd. Zapytam dziewczyn może mi pomogą. Moje rozmyślenia przerwał Zayn.
-Dziękuje jesteś Kochana.
-Nie am za co. Możemy się zbierać do domu, bo zimno się zrobiło.- chłopak nie czekając na nic zdjął z siebie marynarkę i założył ją na moje ramiona.
-Zayn co ty robisz?- powiedziałam ściągając marynarkę- masz bo zmarzniesz i się przeziębisz. Jak wtedy będziesz śpiewał.- Ten się tylko zaśmiał i z powrotem założył na mnie marynarkę.
-Nie bój się o mnie Dam radę jestem gorący chłopak.
-W to nie wątpię, ale – dane mi było dokończyć. Znowu dzisiejszego wieczora. Teraz już wiem, że specjalność Zayn'a to przerywanie ludziom w połowie zdania.
-Przestań gadać. Chodź już, bo Lou się pyta za ile będziemy, gdyż mu się nudzi.
-Cały Lou.
-Ciesz się, ze nie mieszkasz z nim pod jednym dachem.
-Czemu? To jest po prostu duże dziecko.
-Które nigdy nie dorośnie- dopowiedział Zayn.
-Skąd wiesz może ta jedyna go zmieni i stanie się doroślejszy.
-Wątpię Skarbie.
-Zobaczymy.
-Zakład.
-Ok. Tylko o co?- zapytałam.
Jak ja wygram to dostanę całusa.- powiedział Zayn
-A jak ja wygram to będziesz moim sługą przez dzień, nie przez tydzień.
-Ok. Umowa stoi.- zgodził się Zayn. Mam nadzieję, że wygram.
-Stoi.
.Poszliśmy na parking. Znaleźliśmy samochód Lou, a w środku śpiącego chłopaka.
-Zayn co teraz zrobimy?
-No jak to co? Obudzimy go.- powiedział zadowolony.
-Może się przejdziemy. Spędzimy więcej czasu razem.
-Dobra tylko trzeba zostawić wiadomość Lou.
-Po co?
-Masz rację. Jak się obudzi to zacznie nas szukać.
-Zayn tylko proszę załóż swoją marynarkę, bo się rozchorujesz i nie będziesz mógł śpiewać dla fanów. Ja dam radę.
-Nie gdyż wtedy ty się rozchorujesz.
-Zayn, ty jesteś ważniejszy.
-To niby czemu?
-Jesteś gwiazdą i masz miliony fanów.
-Jestem takim samym człowiekiem jak ty tylko realizuje swoje marzenia.
-Ale – nie dał mi dokończyć i zamknął moje usta w pocałunku. Nie wiem czemu,ale go odwzajemniłam. Coś mi kazało go odwzajemnić  Poczułam motyle w brzuchu, który przez ich ilość zaraz eksploduje. Gdy się od siebie odkleiliśmy nie mogłam złapać oddechu. Jeszcze nikt nie pocałował mnie tak namiętnie. Nawet Kuba, z którym byłam ponad rok. Zayn to niby taki Bad Boy a szczerze mówiąc to bardzo słodki i romantyczny chłopak. 
Coraz bardziej wydaje mi się, że go kocham. Nie ja już jestem tego pewna. Szliśmy i gadaliśmy. Nawet nie wie kiedy doszliśmy pod mój dom. 
-Cześć.- powiedział Zayn i chciał już iść. 
-Zayn zaczekaj. Może chcesz wejść. Pewnie nikogo nie ma. Spędzimy czas razem. Możemy coś obejrzeć albo pogadać. 
-Dobra.- powiedział od niechcenia, a oczy mu się zaświeciły. 
-Nie udawaj oczy Ci się świecą. 
-Ojeju będzie mi bardzo miło. 
-Mam nadzieję.- weszliśmy do domu. 
-To co robimy?- zapytał Zayn
-A co chcesz. 
-Możemy coś obejrzeć. Wybiorę coś tylko powiedz gdzie masz filmy. 
-To ty idź coś wybierz a ja nam zrobię coś do picia i jedzenia. Filmy są w żółtej walizce. 
-Ok.
Poszłam do kuchni. Zaczęłam od przekąsek. Wysypałam do misek żelki, popcorn, chipsy wzięłam jeszcze dwa piwa i dwie cole i poszłam do salonu. Po chwili zszedł Zayn w ku trzymał. 

Hej dziewczyny to ja Babajaga. Ten rozdział mi się w ogóle nie podoba miał wyglądać zupełnie inaczej. Liczę na, że komuś się spodoba i skomentuje. 
A teraz na osłodę Zayn:

czwartek, 22 sierpnia 2013

Sorry ;(

Dziewczyny przepraszam. Jestem teraz w jakiejś pipidówie, w której nie ma internetu. TO znaczy est w jednym miejsc. Postaram się udostępnić rozdział. Na razie pisze w word'zie. Na prawdę zrobię wszystko, żeby udostępnić rozdział jeszcze w sierpniu. Dzisiaj kończę pisać 4 rozdział na blogu o Zayn'ie. Od jutra piszę o Niall'u. Jak mi się uda to w przyszłym tygodniu będą rozdziały opublikowane. Jeszcze raz bardzo przepraszam. Liczę, że się nie obrazicie. 
Do następnego Babajaga. 

niedziela, 11 sierpnia 2013

3.Tak masz racje święta Nikola i jej jeszcze bardziej święty brat Kuba są najlepsi, a ja to tylko głupia rozpuszczona gwiazdka.

** 15 minut później**
Doszłam w miejsce spotkania z Zayn'em lecz nikogo tu nie było. Poszłam kawałek dalej tam znalazłam piękną róże z liścikiem. 

Poruszaj się dalej na północ i szukaj dalszych wskazówek. 
                                                                                             Zayn xo.

Co ten idiota znów wymyślił. Nie mam ochoty na zabawę. Mieliśmy iść na zwykły głupi spacer. No, ale już go teraz nie wystawię tylko jak już go znajdę to mu się dostanie za to, że każe mi go szukać po parku. Poszłam na tę północ. Szukałam wskazówek. Doszłam do drzewa, na którym wisiał liścik.

Wiedzę,że jeszcze nie uciekłaś. To dobrze. Już niedaleko. 
Szukaj altanki na wodzie tam spotkasz chłopaka. 
Ten powie Ci co dalej. 
                                                                                             Twój Zayn. 
      
Boże co on wymyślił jaki chłopak, jaka woda, jaka altanka. Szczerze mówiąc w tym parku jestem pierwszy raz to nie jest ten, w którym spotykałam się z Kubą więc skąd mam widzieć gdzie jest ta altanka. Postanowiłam szukać stawu. Po jakiejś chwili zobaczyłam altankę na wodzie. Była przepiękna zwłaszcza, że już się ściemniało i powoli zaczynały się zapalać wokoło niej lampki. Rzeczywiście był na niej chłopak. Kogoś mi on przypominał. Podeszłam bliżej. To był Niall. Niall Horan. Mój nowy przyjaciel. No właśnie w ciągu tego tygodnia zaprzyjaźniłam się z Horan'em, który po pijaku wyznał mi, że chyba się zakochał w Gabi. Czemu Ci chłopcy z One Direction (nareszcie zapamiętałam nazwę tego zespołu) mają takiego pecha do osób, w których się zakochują. Niall i Zayn są zakochani w zajętych osobach. Ostatnio myślałam, że Zayn mówi o mnie, ale teraz jak się dłużej nad tym zastanowiłam to uznałam, że raczej nie chodzi o mnie. Pewnie spotkał jakąś gwiazdę, która ma chłopaka. No nic postanowiłam zapyta go o co tu chodzi. 
-Horan o co tu chodzi.- zapytałam lekko wkurzona
-Oj Lencia nie denerwuj się, bo będziesz miała zmarszczki. Zaraz Ci wytłumaczę. 
-Horan tracę cierpliwość. 
-Nie jestem Horan tylko Niall. Zresztą nie wiem za dużo. Więcej w 100% powie Ci Zayn. Ja wiem tylko tyle, że mam Cię zawieść w pewne miejsce. 
-Jakie?
-Surprise
-Nie na widzę niespodzianek.-powiedziałam to specjalnie uznałam, że może wtedy mi powie gdzie jedziemy
-Twój pech. 
-Dobra to już jedźmy.- powiedziałam zrezygnowana
Doszliśmy do samochodu. Usiadłam na miejscu pasażera i zaczęłam się wygodnie usadawiać wiercąc się po całym siedzeniu. 
-Co ty robisz?- zapytał zdziwiony Niall.
-No muszę się wygodnie usadowić, bo nie wiem jak długo będziemy jechać. 
-Oj niedługo. Max jakieś 10 minut. Lena ty lubisz niespodzianki tylko liczyłaś na to, że jak powiesz, że ich nienawidzisz to powiem Ci gdzie jedziemy. 
-Nie prawda. 
-Prawda. Widziałem jak oczy Ci się zaświeciły jak powiedziałem o niespodziance. 
-No dobra. Kocham niespodzianki, ale zawsze nie mogę się ich doczekać. 
-Wiedziałem.
-Dobra ruszaj już. 
-Ojeju przestań się tak niecierpliwić. 
Na reszcie ruszyliśmy. Cały czas myślałam o Zayn'ie i o tym co wymyślił i gdzie zawozi mnie Niall. Byłam taka zamyślona, że nie zauważyłam jak się zatrzymaliśmy Niall musiał mi wbić palca w ramie. Nie powiem zabolało mnie to.  Rozejrzałam się w koło. Byliśmy pod domem.
-Kurwa Niall po jakiego chuja przywiozłeś mnie pod dom. Zayn nie mógł mi powiedzieć, ze po spotkaniu z Kubą mam przyjść do domu i tu się spotkamy. 
-Lena to nie koniec niespodzianki. 
-To po co tu przyjechaliśmy. 
-Bo musisz się przebrać w takim stroju nie możesz tam jechać.- Nie wiem co on chciał od mojego ubrania. Nie zna się. 
-Tam to gdzie, bo nie wiem co mam ubrać. 
-Ciuchy masz przyszykowane na łóżku. 
-A-a-a skąd. 
-Podziękuj Zayn'owi. Jak ty poszłaś na spotkanie z Kubą on Ci to przyszykował i sam poszedł szykować resztę. 
-A-acha. 
-No już leć. Nie ma czasu. 
Poszłam do swojego pokoju na łóżku leżał ten zestaw. No nie powiem ma chłopak gust. Obok znalazłam lakier do paznokci z karteczką. Pomaluj paznokcie na ten kolor będzie Ci pasował. No nic. Udałam się do łazienki. Przebrałam się poprawiłam makijaż i lekko polokowałam włosy. Spojrzałam na zegarek. Szykowanie zajęło mi 40 minut. Jak nigdy. 
Zeszłam na dół i poszłam do samochodu Niall'a. Najlepsze jest w tym, że go tam nie ma. Już wiem gdzie jest. Poszłam do kuchni. Znlazałm go tam
-Niall zostaw moją lodówkę. Jedziemy.
-Ok. Nawet się człowiekowi najeść nie dadzą.  
-To Niallerku gdzie jedziemy powiesz mi wreszcie. No proooooooooooooooooooooooooszeeeeeeeeeeeeeeeeeee.
-Nie. Zobaczysz na miejscu. 
-Nienawidzę Cię. 
-No to trudno. 
Po jakiś 15 minutach stanęliśmy na tyłach jakiegoś budynku. 
-Niall gdzie my jesteśmy. 
-Po czekaj za chwilę wracam i już będziemy jechać na miejsce. 
-No,ok.
Szczerze to mi ulżyło, bo gdy tam stanęliśmy miałam same czarne scenariusze w głowie. 
Tylko po co i gdzie poszedł Niall. Po jakiś pięciu minutach wyszedł. Trzymał coś w ręku, chciałam zobaczyć co to, ale szybko schował to do bagażnika. Czemu wszyscy mają dzisiaj przede mną jakieś tajemnice. 
-Co schowałeś do bagażnika?-spytałam go gdy wsiadł. 
-Nic takiego. 
-Tsa na pewno. 
Jechaliśmy znowu 15 minut. Stanęliśmy przed droga restauracją. Po przeczytaniu nazwy odkryłam, że najdroższą w Londynie. Co ten Malik wymyślił. 
-Niall co my tu robimy? 
-Ty spotykasz się z Zayn'em, a ja jako wasz szofer podwożę Cię na miejsce. 
-A-a-acha. To gdzie jest Malik.- po wypowiedzeniu tych słów usłyszałam chrząknięcie za plecami. Odwróciłam się za mną stał Zayn Malik we własnej osobie . Wyglądał przepięknie ubrany był w garnitur. Nigdy bym go nie podejrzewała, że kiedykolwiek założy takie coś na siebie. No, ale wyglądał w nim bosko. Teraz już rozumiem po co mi było się ubierać w ta przeklętą sukienkę. 
-Hej.- powiedziałam zawstydzona
-Hej. - chłopak spojrzał mi prosto w oczy. Zatopiłam się w tych kakaowych tęczówkach. No, ale jak to bywa w naszym świecie tą chwilę musiał ktoś przerwać. Myślałam, że uduszę tego kogoś. Spojrzałam kto do nas mówił. To samo zrobił Zayn. 
-Mówiłem tylko, że ja już was zostawiam samych i jakby był wam potrzebny szofer to dzwońcie znacie mój numer.- powiedział z bananem na twarzy Niall. 
-Ta, ta możesz już iść.- powiedział Zayn.
Niall poszedł do samochodu. 
-Chodź ze mną Lena. Mam dla ciebie niespodziankę.- po chwili zwrócił się do mnie Mulat. 
-Tylko powiedź mi co robimy pod najdroższą restauracją w Londynie. 
-No jak to co. Zjemy kolacje. 
-Zayn zwariowałeś. Nie masz na co kasy wydawać. 
-No właśnie nie mam. 
-To kup coś tej dziewczynie, w której się zakochałeś i zabierz ją gdzieś.- powiedziałam z wyrzutem. 
-Właśnie to robię. 
Patrzałam na niego jak na idiotę. 
-Dalej nie rozumiesz. Od samego początku mi się podobałaś i zawsze chciałem umówić się z tobą na randkę. 
-A-a-a-a-a- nie wiedziałam co powiedzieć.
-Co chciałaś powiedzieć. 
-Ale jak to ja byłam tą śliczną brunetką. Powiedz mi co jest we mnie takiego ślicznego. 
-Wszystko. Oczy, włosy, usta, nos, twarz, ciało, charakter. Wszystko. 
Zarumieniłam się jestem tego pewna. Zakryłam się włosami i wpatrywałam w chodnik. 
-Nie musisz się chować jesteś piękna jak się rumienisz. 
Spojrzałam na niego. Ten zbliżył się do mnie i na ucho szepnął
-Wchodzimy do środka czy idziemy na spacer?- zapytał
-Na spacer. 
-To chodź.- wziął mnie za rękę i ciągnął w jak na razie tylko mu znanym kierunku.- no szybciej to jeszcze zdążę Ci to pokazać. 
-Jak mam iść szybciej skoro mam na sobie szpilki. Nie umiem w nich biegać. 
-Dobra wskakuj mi na barana. 
-Zwariowałeś?
-Nie no już nie mamy czasu. 
-Nie. 
-Jesteś tego pewna. 
-Tak. 
-Jak chcesz. 
Teraz to przesadził wziął mnie na ręce i zaczął biec. 
-Zayn postaw mnie. Proszę.- powiedziałam śmiejąc się.
-Nie.
-No Zaaaaaaaaaaaaaaaaaynnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnnn. Proszę. 
-Nie. 
-To nie. Nie odzywaj się do mnie. 
- O kolejny Niall się znalazł. 
Dziwnie na niego spojrzałam zresztą to nie pierwszy raz dzisiaj. 
-No co on się też co chwilę o coś obraża. Tak jak ty. 
Teraz postanowiłam, że się już w ogóle do niego nie odezwę. Po jakiś 10 minutach ciągłego podskakiwania na rękach Malika, głównie ze względu na to, że chłopak biegł i co chwilę mnie sobie poprawiał dobiegliśmy, o ile można to tak nazwać. Wreszcie mnie postawił. Byłam mu wdzięczna, ale dalej postanowiłam się do niego nie odzywać. 
-Dobra możesz się do mnie nie odzywać. Tylko proszę zobacz co Ci chciałem pokazać.- poprosił. Zrobiłam to. Jednak to co ujrzałam sprawiło, że jednak odezwałam się do Malika. 
-Jejku jak tu ładnie. 
-O jednak postanowiłaś się do mnie odezwać. 
-No, bo tu jest tak ślicznie. 
-Wiedziałem, że Ci się spodoba.  
-Dziękuje czemu mnie tu zabrałeś?
-No sam nie wiem może ze względu na to, że jesteś dla mnie ważna. 
-J-j-ja dla ciebie ważna. Zayn o czym ty mówisz ja taka zwykła dziewczyna z Polski, ważna dla ciebie. Takiej gwiazdy, która jest u nas w Polsce prawie na każdej okładce magazynów dla nastolatek. 
-Powiedz mi Lena w czym ja jestem lepszy od ciebie. Co mam takiego innego. 
-Zawartość gaci na przykład. 
-Grrr nie o to mi chodziło. Nie udawaj głupiej. 
-A może ja jestem głupia. 
-Wątpię w to. Znamy się już trochę i poznałem Cię w jakimś stopniu. 
-Jesteś tego pewny, może tylko Ci się wydaje i kłamałam cały czas. 
-Wątpię w to. 
-No, ale jesteś tego pewny w 100%
-Tak i kończmy ten temat. 
-No dobra jak chcesz. 
Pomiędzy nam nastała cisza. Wcale mi ona nie przeszkadzała. Lubię kiedy jest cicho, bo wtedy można pomyśleć. Jednak Malik'owi ona przeszkadzała. 
-To skoro uważasz, że Cię nie znam to opowiedz mi coś o sobie. 
-No dobra nazywam się Lena Czarnecka-Higgins.
-Ccccca- próbował wypowiedzieć moje nazwisko Zayn
-Czarnecka. Nie powtórzysz to polskie nazwisko. 
-Dam radę zobaczysz. Jeszcze się zdziwisz. 
-No zobaczymy. 
-Mów daalej. 
-Mam 18 lat od jakiegoś nie całego miesiąca. 
-O to wszystkiego najlepszego. Robimy imprezę z tego powodu jutro u nas o 18 macie być. 
-N-n-nie trzeba, ale no ok. Nie będę się kłócić. 
-Trzeba, trzeba dawaj dalej. 
-Jestem pół Polką, pół Angielką. Znam pięć języków polski, angielski, francuski, włoski i hiszpański. 
-Wow. Nawet ja tylu nie znam, a powinienem przynajmniej podstawy. Nigdy nie umiałem się dogadać z fankami w ich języku. 
-Nauczysz się .
-Co jeszcze.
-Wszyscy mówią, że jestem wrażliwą optymistyczną wariatką, kochającą przyjaciół i do tego otwarta na innych. 
-Nie zgadzasz się z tym?
-Wrażliwa jestem w 100%. Pamiętam jak w wieku 8 lat zdechł mi chomik płakałam po nim miesiąc. Wariatką raczej nie jestem bardziej bym to powiedziała o Gabi. Kocham przyjaciół oddałabym za nich życie jak by była taka potrzeba.  
-Z większością się zgadzasz, ale ja bym jeszcze dodał piękna,miła, kochana, troskliwa, urocza, a...- nie dałam mu dokończyć
-Przestań mnie wychwalać, bo się zarumienię. 
-Już to zrobiłaś Skarbie.- spuściłam głowę i zakryłam twarz włosami, Zayn się zaśmiał złapał za mój podbródek i podniósł tak, żebym na niego spojrzała Zbliżył się do mojej twarzy i wyszeptał mi do ucha. 
-Pięknie wyglądasz kiedy się rumienisz. - w tej chwili obydwoje dostaliśmy telefon. Co za zbieg okoliczności w tej samej chwili rozbrzmiały dwie komórki. Miałam złe przeczucia. Dzwoniła Gabrysia. Odebrałam. 
**Rozmowa telefoniczna**
-Lena. Boże na reszcie odebrałaś. 
-Gabi co się stało?
-Przyjedź szybko do szpitala. Proszę. 
-Ok, ale co się stało. 
-Powiem Ci na miejscu. Proszę przyjedź szybko. 
-Dobra już jadę. 
**Koniec rozmowy**
Spojrzałam na Zayn'a, a on na mnie. 
-Muszę jechać do szpitala.- powiedzieliśmy razem
-Ty też co oni znowu zmajstrowali.- powiedział Mulat
-Nie wiem Gabi mówiła trzy po trzy i nic nie zrozumiałam. 
-To samo Niall. Mógł zadzwonić ktoś inny i powiedzieć więcej. 
-Masz racje.  
-Dobra chodź jedziemy.- powiedziałam 
-Cholera. 
-Co się stało. 
-Nie mam samochodu. 
-No właśnie nasz "szofer" jest w szpitalu i lepiej niech nie prowadzi. W takim szoku. Co teraz. 
-Zamawiam taksówkę. 
Na szczęście przyjechała szybko i już po 15 minutach od telefonu Niall'a i Gabi byliśmy na miejscu. Weszliśmy biegiem do szpitala. 
-Zayn gdzie oni są. 
-Nie wiem. Dzwonie do Niall'a. 
Zadzwonił byli pod salą numer sześćdziesiąt dziewięć. 
-Zayn gdzie to jest. 
-Trzeba wjechać windą na trzecie piętro. 
-W-w-windą?
-No tak,a co to jakiś problem. 
-No ja mam lęk przed windą jak miałam pięć lat to utknęłam w jednej sama. 
-Acha. To jest zrozumiałe, ale ze mną nie masz się czego bać w razie czego Cię obronię. 
-No ok. 
Gdy już wjechaliśmy tą piekielną windą i doszliśmy pod salę podbiegła do mnie Gabrysia i się przytuliła. Była cała zapłakana. 
-Już cicho. Co się stało mała?- zapytałam. 
-Jagoda i Harry m-m-mieli w-w-w-w-w-wypadek. -odpowiedziała zapłakana dziewczyna
-Co, ale jak to?- spytałam zdziwiona
-No jechali samochodem i mieli wypadek. Tyle wiemy.- powiedział tym razem Lou.
-Co z nimi?- dalej zadawałam im pytania. 
-Z Harry'm wszystko dobrze jest tylko lekko poobijany. Jagoda ma teraz jakieś badania, ale nie wiemy gdzie. Jest z nią Harry.- powiedział Liam
-Harry jest z nią.- powiedziałam 
-No tak. Patrz właśnie idzie z lekarzem. O tam.- pokazał palcem Lou. Spojrzałam w tam tym kierunku. Lekarz był zadowolony, a pan mop zszokowany. Ciekawe co zmajstrowali. Podeszli do nas. 
-Co z nią?- zapytałam. 
-Pani Jagodzie i dziecku na szczęście nic się nie stało. 
-Jakie dziecko? Harry o co tu chodzi?- zapytałam 
-Z badań wyszło, że pani Jagoda jest w ciąży.- powiedział lekarz. Spojrzałam na Harr'ego, a ten spuścił wzrok. 
-Z kim, czyje to dziecko? Możemy się z nią zobaczyć?- zapytała Gabi. 
-Tego nie wiem, ale za chwile pielęgniarka powinna przewieść panią Jagodę na salę. Przepraszam muszę iść do innych pacjentów. 
-Dobrze. Dziękujemy.- dodała Gabi. 
Po chwili przywieźli naszą ciężarną. Nie patrzyła na nas, tak samo jak Styles podziwiała podłogę. Podeszłam i ją przytuliłam. 
-Dziękuje. Myślałam, że mnie zbluzgacie.- powiedziała roztrzęsiona. 
-Co, ale czemu?- zapytałam zdziwiona
-Przestałyście się mną przejmować 5 lat temu jak wam przedstawiłam Gabriele. 
-O czym ty gadasz. Teraz to zgłupiałaś. Dla mnie zawsze byłaś i będziesz jak siostra. Martwiłam się o ciebie. Zastanawiałam się jak Ci pomóc jak wyjechał Marcel. Nigdy o tobie nie zapomniałam i zapomnieć nie chcę. Kocham Cię. 
-Na prawdę. Ja ciebie też. 
-Dobra teraz powiesz nam z kim masz dziecko.- zapytałam chociaż miałam już swoje przypuszczenie. 
-No z.z.z no ten z...- nie umiała powiedzieć. 
-Z Harry'm?
-T-t-t-tak. Skąd wiedziałaś. 
-Wiesz mam oczy i widzę jak na siebie patrzycie. Zresztą od jakiś 10 minut wpatruje się w podłogę co nie jest normalne. 
-Aż tak widać.- zapytał Harry wpatrując się dalej w podłogę. 
-Oj no już przestań jesteście dorośli. Spójrz na nas. Nikt nie ma do Ciebie pretensji. Do żadnego z was. 
-D-d-dziękuje Lena- podszedł i mnie przytulił.- szczerze mówiąc ładnie wyglądasz. Ty Zayn też. Nasz Bad Boy ma garnitur. Święto. Zresztą gdzie wy byliście. 
-Na p...- Zayn mi nie dał dokończyć, a w tym czasie Harry podszedł do Jagody i ją mocno przytulił. Wyglądali tak słodko. 
-Na spacerze. 
-Nie byliśmy na
-Na spacerze Kochanie. 
-Nie mów do mnie Kochanie i byliśmynaplażytambyłotakładnieicudowniespędziłamtenwieczór- powiedziałam tak, żeby Zayn nie mógł mi przerwać. 
-Gdzie kurwa?- zapytał Lou. Wyszło na to, że nikt mnie nie zrozumiał
-No na... - powiedziałam dopóki Zayn mi nie przerwał
-Spacerze.- dokończył Zayn
-Nie kłam byliśmy na. 
-Spacerze. 
-Nie na.
-Spacerze.
-Nie no kurna Zayn byliśmy na. 
-Spacerze.
-Noż kurwa Malik byliśmy na.
-Spacerze.- Kłóciliśmy się tak jeszcze jakieś 10 minut. Co chwilę wyzywałam Mulata, a on się tym nie przejął. 
-To gdzie w końcu byliście?- zapytał nasz "szofer" Niall
-Na
-Spacerze.- znowu przerwał mi Zayn
-Nie. Zayn chodź na słowo.- nie czekając na odpowiedź pociągnęłam chłopaka na bok.
-Co ty kurwa do jasnej ciasnej anieli odpierdalasz. Nie wiesz, że nie wolno kłamać. Każde małe dziecko wie o tym nawet Nikola. 
-Tak masz racje święta Nikola i jej jeszcze bardziej święty brat Kuba są najlepsi, a ja to tylko głupia rozpuszczona gwiazdka. 
-O co Ci teraz chodzi. 
-Dobra weź skończ od jakiegoś tygodnia słyszę tylko o Kubie i Nikoli jacy to oni biedni. Ty jesteś ślepa czy głupia,a może to i to. Wiesz co ja spadam, przekaż to reszcie. 
-Ale Zayn.
-Spadaj.- powiedział i odszedł. 
-Ja się chyba w tobie zakochałam Zayn.-powiedziałam bardzo cicho licząc na to, że nikt nie usłyszy. 
-Co? Na prawdę. - powiedział Lou i po chwili wziął mnie na ręce i zaczął kręcić. Jak już mnie postawił powiedziałam. 
-Lou proszę nie mów Z-z-zayn'owi. Błagam.
-Nie ma problemu. Na reszcie Zayn będzie miał normalną dziewczynę. A nie. Cholera wie co z toną pudru na ryju i do tego wykorzystującą go na każdy sposób. 
-Skąd się biorą tacy ludzie. 
-Z kosmosu, a skąd by się mieli niby brać Leno. 
-Oj Loui, Loui ty jak coś walniesz. 
-Powiedz mi po co tu przyszedłeś.  
-Po kawę, ale zobaczyłam Ciebie i wkurwionego Zayn'a więc postanowiłem podejść, żeby w razie czego nic Ci nie zrobił, bo to porywczy chłopak. 
-Acha i podsłuchałeś moją rozmowę z nim. 
-Nie do końca usłyszałem tylko spadaj i twoje wyznanie. 
-Dobra chodź po tą kawę, bo za raz zaczną Cię szukać. 
-Ok. Lena to powiesz mi gdzie byliście. 
-Tak. Tylko nikomu nie mów, bo nie wiem o co chodziło Zayn'owi. 
-Nie ma problemu. 
-Byliśmy na plaży i oglądaliśmy takie ładne morze i księżyc. 
-Byliście na plaży? Już wiem czemu nie chciał nam powiedzieć. 
-Czemu? Proszę powiedz mi. Może zrozumiem czemu się na mnie wkurzył. 
-W to miejsce chodził ze swoją jedyną prawdziwa miłością, która umarła jakieś 3 lata. 
-Ojeju. 
-Zawsze chodzi na jej grób jak ma doła i jak antyfanki go obrażają i jego religie. 
-O ja Cie pierdziele. 
-To była jedyna dziewczyna jak na razie, która go na prawdę kochała. 
-Biedny Zayn, ale na prawdę nikogo tam nie zabrał oprócz mnie. 
-No nie pamiętam jak jeszcze tam razem chodziliśmy z Patrycją. Ona też była Polką. 
-Tak. Lou nie wiem czemu, ale Zayn jak odchodził powiedział mi, że jestem albo głupia albo ślepa jak nie jedno i drugie. Wytłumaczysz mi to. 
-Wiesz co ostatnio po pijaku nam wyznał, że się w tobie zakochał. 
-Tak na prawdę, ale może on tylko po prostu widzi we mnie Patrycję. 
-Wiesz co jest taka opcja ona też była brunetką i miała brązowe oczy, ale wątpię w to. Jak chcesz to możemy jechać i mogę poszukać dla ciebie zdjęć Patrycji. 
-Jak byś mógł była bym wdzięczna. 
-Ok. Tylko nic nie mów Zayn'owi to miała być nasza tajemnica. Chłopakom też ani słowa. To jest taka tajemnica zespołu. 
-Dobra, a powiesz mi czemu umarła. 
-Mieli wypadek. Zayn się o to obwinia, bo to on wtedy prowadził samochód. 
-A jak to się stało. 
-No wracali z randki właśnie z plaży i nagle po ich pasie zaczął jechać samochód. Zayn na niego trąbił odbił w bok, ale nie udało mu się uniknąć zderzenia. Wjechał w tą część gdzie siedziała Patrycja. Lekarzom nie udało się jej uratować. Zayn wyszedł z tego bez większych obrażeń. To nie wyszło na jaw, bo w tedy nie byliśmy jeszcze znani. 
-Acha. Biedny Zayn. Słuchaj możemy już jechać. 
-Ok. Tylko poinformujmy resztę i zanieśmy im ta kawę, którą właśnie zrobiłem. 
Co kiedy on zrobił tą kawę. 
-Spoko. 
Poszliśmy do reszty daliśmy kawę i pojechaliśmy z nami zabrał się Niall. 
-Lena co się stało? Gdzie Zayn?- zapytał jak już odeszliśmy od wszystkich. 
-Nie ważne. To jest tylko i wyłącznie nasza sprawa. Jak Zayn będzie chciał Ci powiedzieć to powie. Ja nie mam na to ochoty. 
-Ok. Nie gniewam się, ale proszę uśmiechnij się. 
Wymusiłam uśmiech. 
-Już lepiej. 
-Tak. Tylko już tak zostań. 
-No dobra. 
Cały czas starałam się uśmiechać. Gdy już dojechaliśmy na miejsce. Niall przytulił mnie i poszedł do domu chłopaków. Lou stał ze mną. Zaprosiłam go do środka. Gdy już weszliśmy, zaprosiłam go do salonu.
-Wejdź do salonu, a ja nam zrobię coś do picia. Tylko co chcesz.
-A co sobie robisz. 
-Herbatkę. 
-To ja tez poproszę.
-Ok.- gdy już zrobiłam nasze napoje i postawiłam na stoliku. Zajęłam miejsce koło Lou. 
-To co roooooooooooobimyyyyyyyyyyyy- zapytał Lou
-Nie wiem. Możemy coś obejrzeć. 
-Ok. 
-To ty coś wybierz, a ja zrobię nam coś do jedzenia. 
-Spoko. Tylko gdzie masz filmy. 
-No tak są u mnie w pokoju. Wiesz który to?
-Tak. 
-Leżą w takiej żółtej walizce. 
-Dobra. To ja zaraz wracam. 
Gdy przygotowywałam nam przekąski do Lou ktoś zadzwonił. Usłyszałam tylko urywki rozmowy. Lou mówił, że jest u mnie, ale może przyjechać tylko będzie ze mną. Nie wiem o co chodzi. Po chwili chłopak zszedł ze schodów i powiedział, że jedziemy na wycieczkę tylko mam się przebrać w coś wygodnego.  
-Tylko nie zakładaj szpilek, bo będzie Ci nie wygodnie, a ja nie będę Cię niósł. 
-No tak ty nie jesteś kochany Zayn.
-Co? On Cię dzisiaj niósł? Czy kiedy? 
-No dziś, bo mu się śpieszyło, a ja w szpilkach nie umiem biegać. Kazał mi wejść sobie na barana, ale nie chciałam, to mnie wziął na ręce i zaczął ze mną tak biec. 
-Oj jutro będą ciekawe plotki na wasz temat Paul się wkurzy. 
-Jakoś to załagodzę w końcu to mój wujek. 
-No tak. Ukochana. No właśnie kim ty dla niego jesteś. 
-Siostrzenicą. Moja mama jest jego siostrą. 
-Paul ma siostrę. 
-Tak. 
-Wow. Nie wiedziałem. 
-Dobra ja lecę się przebrać. 
Poszłam na górę. W co mam się ubrać. Jest ciepło. No właśnie w Londynie jest ciepło. Święto. Jednak ja wybrałam długie żółte spodnie, sweterek z motywem batmana i moje ulubione buty. To nic, że są na małym obcasie, ale są bardzo wygodne i wszędzie w nich chodziłam. Nawet ostatnio z drzewa ściągałam w nich mojego psa Ziggi'ego. Wzięłam jeszcze torebkę spakowałam do niej portfel, słuchawki, telefon, mp4, chusteczki i zeszłam na dół. Gdy Lou mnie zobaczył powiedział tylko. 
-Bardziej oczojebne rzeczy trzeba było ubrać i od razu zapowiadam nie będę Cię niósł. 
-Spoko ostatnio w tych butach po drzewie chodziłam i ściągałam z niego Ziggi'ego. No właśnie gdzie są moje pieski. 
-Nie wiem. Później się okaże teraz jedziemy.   
-Dobra.- wyszliśmy z domu ja zamknęłam go na klucz. Wsiedliśmy do samochodu. Po piętnastu minutach dojechaliśmy. Byliśmy pod cmentarzem.
-Lou do Ciebie dzwonił Zayn. 
-Tak.
-Wie, że będę. 
-Nie do końca. Uważa, że będę sam.
-Coś ty wymyślił.
-Zobaczysz.
-No dobra. Tylko jak się gorzej wkurzy ty mu wszystko tłumaczysz od początku do końca. 
-Ok. Teraz chodź.- pociągnął mnie za rękę. Po chwili doszliśmy pod piękny grób. Na ławeczce obok siedział Zayn. Cały zapłakany. Lou do niego podszedł i szepnął coś na ucho. Po chwili oby dwoje na mnie patrzyli. Zayn był dalej wkurzony, ale już mniej teraz był bardziej smutny. Wstał z ławki podszedł do mnie.
-Lena przepraszam. Mogę Ci to wszystko wytłumaczyć. 
-Dobra. 
-Lou zostawisz nas samych. 
-No pewnie. 
Zayn podszedł do ławki i usiadł. Ja dalej stałam w tym samym miejscu. 
-Siadaj sobie.- podeszłam do ławki i chciałam usiąść koło Zayn'a, ale ten mnie posadził sobie na kolanach i mocno przytulił. Nie on mnie o mało co nie połamał. 
-Lou powiedział mi, że wiesz o Patrycji. Więc chcę Ci to wytłumaczyć. 
-Ok. Czekam. Tylko mógłbyś mnie tak nie ściskać, bo mnie połamiesz. 
-Dobrze, przepraszam. 
-Nic się nie stało Zayn. 
-No to może zacznę od początku. Patrycja...